Przed śmiercią Kołaczkowska prosiła o pomoc. Jej apel porusza do żywego

Joanna Kołaczkowska, niezapomniana gwiazda kabaretu Hrabi, odeszła 17 lipca po długiej i wyczerpującej walce z nowotworem. Choć choroba była dla niej ogromnym ciężarem, tuż przed śmiercią apelowała o pomoc, wzbudzając tym samym głębokie poruszenie wśród swoich fanów oraz bliskich.

Kabaret Hrabi przekazuje bolesne informacje

Pod koniec kwietnia tego roku, zespół kabaretu Hrabi przekazał informację o chorobie Joanny Kołaczkowskiej, która wzmagała się w ciszy i samotności. W związku z jej leczeniem, występy zostały zawieszone, a cały kraj rozpoczął wspólną walkę o zdrowie artystki. Niestety, kilka miesięcy później nadszedł smutny i ostateczny komunikat.

 

Z ogromnym bólem i smutkiem zawiadamiamy, że odeszła Joanna Kołaczkowska… Nasza Asia. Przyszło Jej zmierzyć się z najgorszym i najbardziej agresywnym przeciwnikiem. Walczyła dzielnie, z godnością, z nadzieją. My razem z Nią. Wyczerpaliśmy niestety wszystkie dostępne formy leczenia. Wierzyliśmy w cud. Cud nie nastąpił. Asia odeszła spokojnie, bez bólu. W otoczeniu najbliższych i przyjaciół – wśród tych, których kochała i którzy kochali Ją bezgranicznie. (…) Wierzymy, że gdziekolwiek teraz jesteś – roześmiana, jasna, wolna – niesiesz innym swój śmiech, tak jak nam niosłaś nadzieję i radość, nawet w najciemniejsze dni — przekazali członkowie kabaretu.

Joanna Kołaczkowska nie myślała tylko o sobie

Miesiąc przed ujawnieniem swojej choroby aktorka pokazała ogromną empatię, wspierając swoimi działaniami innych w potrzebie. W mediach społecznościowych zaapelowała o pomoc dla Julka – syna bliskich jej przyjaciół, który przeszedł poważny wypadek.

Do tragedii doszło w czerwcu 2024 roku. Julek spadł z dużej wysokości, co doprowadziło do ciężkiego uszkodzenia kręgosłupa i rdzenia kręgowego. Jego stan lekarze określili jako krytyczny – nastąpiło porażenie czterokończynowe i niewydolność krążeniowo-oddechowa, stawiając go na granicy życia i śmierci.

 

Julek doznał porażenia czterokończynowego, czyli paraliżu całego ciała, trudno nam było uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. W wyniku wypadku pojawiła się niewydolność krążeniowo-oddechowa, a jego stan zaczął się gwałtownie pogarszać. Na naszych oczach Julek znalazł się na granicy życia i śmierci — opisywali zrozpaczeni rodzice w zbiórce internetowej.

Udostępnienie zbiórki i słowa pełne nadziei

Mimo własnych zmaganiach zdrowotnych, Joanna Kołaczkowska postanowiła udostępnić apel o pomoc dla Julka, okazując tym samym niebywałą solidarność i wielkie serce.

 

Syn naszych przyjaciół — Julek — jest w potrzebie. Jeśli ktoś z was zechciałby go wesprzeć… oto link — napisała na swoim Facebooku.

Koszty rehabilitacji chłopca sięgają od 25 do 35 tysięcy złotych miesięcznie. Choć udało się już zebrać ponad 434 tysiące złotych, nadal brakuje kilku tysięcy do pół miliona złotych – celu zbiórki. Ten gest stał się symbolem bezinteresowności Joanny Kołaczkowskiej, pokazując, że do ostatniego momentu walczyła nie tylko o siebie, ale również wspierała innych w potrzebie.