Internet drwił, gdy krzyczał z bólu. Dziś jego matka odwiedza grób

W okolicach Sanoka na Podkarpaciu doszło do niewyjaśnionej śmierci 18-letniego Tomka. 29 października rano kobieta zmierzająca na autobus do pracy natknęła się na półnagie ciało młodego mężczyzny leżącego w rowie. Leżał twarzą do ziemi, bez kurtki – ta znajdowała się kilka metrów dalej.

Tajemnicza tragedia pod Sanokiem

Chłopcem okazał się właśnie Tomek z Sanoka. Prokuratura potwierdziła, że przeprowadzono sekcję zwłok, która jednak nie dała jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o przyczynę śmierci. Wciąż oczekujemy na wyniki badań toksykologicznych i histopatologicznych – poinformowała prokurator Izabela Jurkowska-Hanus.

Rodzinne cierpienie i próby zrozumienia

Rodzice nastolatka nie potrafią pojąć, co sprawiło, że ich syn wyszedł z domu i nie powrócił. W telewizyjnym reportażu ojciec wspominał, że Tomek doświadczał zastraszania oraz, że w jego otoczeniu zaczęły dziać się złe rzeczy.

Prześladowanie od najmłodszych lat

Rodzice relacjonują, że Tomek miał atypowy autyzm i przez lata był łatwym celem dla oprawców – w szkole, na boisku, w klasach. W reportażu „Uwaga!” przypomniano poruszające nagranie, na którym chłopiec krzyczy z bólu po tym, jak ktoś uderza go na boisku: „Nie w kolano! Mówiłem: nie w kolano!”. Niestety ten krzyk dziecka, które cierpiało, stał się w internecie memem.

Ból zamieniony w internetową zabawę

Niestety nagranie trafiło do TikToka, gdzie podkładano głos Tomka pod humorystyczne filmiki. Dorośli nagrywali na jego podstawie kolejne wideo, traktując dramat chłopca jak źródło rozrywki.

Matczyna rozpacz: „Prawie osunęłam się z bólu”

Matka Tomka, pani Beata, w reportażu opowiada o przemocy, jakiej doświadczał jej syn. – Raz oblali go czymś, innym razem ukradli czapkę, a kiedy indziej buty. Musiał chodzić w trampkach. Bito go, kopano, robiono to dla śmiechu, a potem filmiki wrzucano do sieci – wyznała z rozpaczą.

„Tomek szukał akceptacji, byle jakiej” – trudne wybory młodego chłopaka

Rodzina nie ukrywa, że w ostatnich latach Tomek miał kontakt z narkotykami, upatrując w nich ucieczki i chwilowego poczucia przynależności. Znajomi przyznają, że chłopak pragnął być lubiany i zauważony, ale niestety nie zawsze trafiał na życzliwych ludzi.

W reportażu usłyszano również, że Tomek dawał innym pieniądze i starał się przypodobać grupie, często podążając za nimi bez zastanowienia, gdy ktoś go zapraszał.

obrazek

Rodzice walczyli do końca

Wielokrotnie podejmowali walkę o syna, wysyłając go na leczenie i reagując na trudne sytuacje. Czasem to się udawało, innym razem – nie.

Ostatnia noc spędzona w „melinie”

Ostatnia noc Tomka miała miejsce w domu, który młodzi ludzie z okolicy znają jako „melinę”. Mieszkańcy donieśli reporterom, że bywały tam alkohol, narkotyki oraz dzieci znacznie młodsze niż gospodarz.

Obecnie miejsce to jest związane z działaniami policji, choć szczegóły wydarzeń nadal są wyjaśniane.

Zatrzymania i zarzuty

W związku ze śledztwem zatrzymano dwóch mężczyzn – 48-letniego oraz prawie 19-letniego młodzieńca. Starszy z nich został tymczasowo aresztowany przez sąd. Obaj usłyszeli zarzuty dotyczące wystawienia innej osoby na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz przestępstw powiązanych z ustawą o przeciwdziałaniu narkomanii.

Śledczy nadal wyjaśniają mroczne okoliczności tamtego tragicznego wieczoru.

Matczyna tragedia i żal

Reportaż kończy się sceną, która na długo pozostaje w pamięci – matka Tomka trzyma w rękach jego zdjęcie, które obecnie stoi na grobie syna. Delikatnym gestem całuje fotografię, reagując ogromnym bólem i troską, jakby obawiała się, że ten symbol pamięci pęknie tak samo jak jej serce.

„Raz go czymś oblali, inny raz schowali czapkę… Bili go, kopali. Robili to dla beki. A potem wrzucali filmiki do sieci” – mówi pani Beata, matka Tomka.