Konflikt między legendarnym liderem „Solidarności” Lechem Wałęsą a Karolem Nawrockim, prezesem Instytutu Pamięci Narodowej, przybiera na ostrości. Były prezydent RP otwarcie zaatakował Nawrockiego, określając go jako osobę o „gorszącym życiorysie” i stwierdzając, że „będzie się wstydzić” nowego szefa IPN. Szybka i bezkompromisowa odpowiedź Nawrockiego uderzyła w ikonę polskiej transformacji, tworząc jeden z najważniejszych konfliktów współczesnej sceny politycznej.[1][7]
Wałęsa atakuje Nawrockiego
Podczas wypowiedzi w TVP Info Lech Wałęsa wyraził głębokie zastrzeżenia wobec kandydata PiS. Zarzucił mu, że to, co na jego temat pojawia się w mediach, wystarczy, aby uznać go za osobę o „brudnym życiorysie”. Były prezydent nie szczędził ostrych słów, mówiąc, że „obawiam się, że będę musiał wstydzić się za Karola Nawrockiego”.[7]
Wałęsa podkreślił również, że Nawrocki nie jest dla niego prezydentem i nie uczestniczył w uroczystości zaprzysiężenia z powodu głębokich zastrzeżeń ideologicznych wobec tego kandydata. W jego opinii prezydentura Nawrockiego będzie gorsza niż kadencja Andrzeja Dudy, a sam Nawrocki nie ma zdolności do zjednoczenia Polaków.[1][5]

Były prezydent oparł swoją krytykę na przekonaniu, że Nawrocki będzie jedynie „tarczą” dla Prawa i Sprawiedliwości, chroniąc partię przed konsekwencjami prawno-sądowymi z czasów jej rządów.[1] Jednocześnie zaznaczył, że nie będzie utrudniać Nawrockiemu pracy, o ile ten będzie działać w zgodzie z konstytucją i porozumieniem z premierem Donaldem Tuskiem.[3]
Nawrocki odpowiada: „Nikt nie zabroni nam mówić prawdę”
Na ataki Wałęsy Karol Nawrocki odpowiedział podczas obchodów Porozumień Sierpniowych. Prezydent IPN skupił się na podkreślaniu znaczenia rzetelności historycznej i obiektywności w ocenie przeszłości, również tej dotyczącej samego Wałęsy.[11]
Nawrocki zaznaczył, że rewolucja 1980 roku była momentem, w którym miliony Polaków stanęły po dobrej stronie przeciwko systemowi komunistycznemu. Jednocześnie podkreślił, że Porozumienia Sierpniowe to lekcja umiejętności porozumienia i gotowości do kompromisu, które są fundamentem wspólnoty.[12]
W tej historii jest też przewodniczący „Solidarności” Lech Wałęsa, o którym nie możemy zapominać, bo poddalibyśmy się historycznej amnezji. Był przewodniczącym „Solidarności”. Ale nikt nie zabroni nam opisywać rzetelnie i mówić prawdę, kim był Lech Wałęsa.[11]
Tym stwierdzeniem Nawrocki zaznaczył, że nie zamierza zrezygnować z dalszej debaty na temat przeszłości Wałęsy, mimo krytyki i presji społecznej. Jego odpowiedź wskazuje na gotowość do podważania tradycyjnego wizerunku jednej z ikon polskiej transformacji poprzez odwołanie się do faktów historycznych i rzetelnych badań.[11]
Osobiste napięcia i polityczne tło konfliktu
Konflikt między Wałęsą a Nawrockim ma również wymiar osobisty. Były prezydent przyznał, że Nawrocki „przeszkadzał mu maksymalnie” w przeszłości, organizując demonstracje pod jego prywatnym domem, co szarpało nerwy jego rodzinie.[3]
Wałęsa zaznaczył jednocześnie, że jeśli Nawrocki będzie działać na korzyść Polski w zgodzie z konstytucją, nie będzie mu przeszkadzał. Jednak jeśli będzie próbował zaszkodzić Polsce, „maksymalnie będzie go zwalczał”.[3][5]
Tę wymianę zdań można postrzegać jako odbicie szerszego konfliktu ideologicznego między pokoleniem Wałęsy, które pamiętało czasami komunizmu, a współczesnym środowiskiem konserwatywnym, skupionym wokół IPN i PiS, które proponuje własną interpretację najnowszej historii Polski.[1]